„Bałem się czy wydobędę z siebie Stomila”. Michał Balicki o „Edukacji”, sensie studiów aktorskich i serialu „1670”
6 maja 2025
Na Canal+ można już oglądać serial „Edukacja”, kontynuację komediowego hitu „Emigracja”. Z Michałem Balickim, grającym rolę Stomila, rozmawiamy o tym czy Stomil jest człowiekiem sukcesu, dlaczego ciężko było aktorowi przechodzić przez Rynek w Krakowie i dlaczego nie wróci do roli Stanisława w serialu „1670”.
Jak to jest wrócić do roli Stomila?
Sama radość. Przyjemnie jest wracać. Bałem się troszkę tego powrotu, bo minęło jakieś półtorej roku. Nie wiedziałem, czy wydobędę Stomila z siebie znowu, ale okazało się, że tak, weszliśmy na plan i się udało.
Rola Stomila na pewno zapewniła Ci rozpoznawalność. A czy czujesz, że również dała Ci coś osobiście, czegoś nauczyła?
Nie wiem, czy wniosła coś w moje życie osobiste, ale praca na tym planie była pierwszym zderzeniem z tak dużą rolą i machiną okołoprodukcyjną. Przez ostatnie dwa, trzy lata nauczyłem się dużo jako aktor, człowiek i uczestnik tego biznesu… Odebrałem bardzo cenne lekcje.
Stomil jest bardzo podobną postacią zarówno w „Emigracji”, jak i „Edukacji”. Czy jest wyzwaniem grać postać, która niewiele się zmienia?
Myślę, że tak, bo musiałem nałożyć na tę rolę jakiś mocny filtr, wydobyć z niej coś charakterystycznego. Momentami bałem się, że przekroczę granicę żartu, że wyjdzie trochę żenująco czy głupawo, ale zbliżanie się do tej granicy jest ciekawą nauką.
To jest też taka postać, którą chyba każdy polubi i dużo osób może się z nią utożsamiać. Czy miałeś takie interakcje z osobami, które widziały serial i mówiły „o, ja taki jestem albo znam takiego Stomila”?
Słyszałem głosy, że każdy zna jakiegoś Stomila, każdy ma takiego kumpla. Natomiast skutków popularności nie odczuwam, choć po emisji pierwszego sezonu zdarzyły się sytuacje, w których byłem zapraszany na wspólne chlanie. Wtedy jeszcze mieszkałem w Krakowie i przejście suchą stopą przez Rynek bywało trudne. Tam często można spotkać nabombionych obywateli. I to Brytyjczyków jeszcze. Akurat to obywatele polscy z dumą zapraszali mnie na wspólne konsumowanie trunków różnego rodzaju. Ja prywatnie nie konsumuję, więc był z tym niestety problem.
Czym różniła się praca na planie drugiego sezonu od pracy na planie pierwszego sezonu?
Mam poczucie, że drugi przebiegał sprawniej, bo większość ekipy została z pierwszego sezonu i dzięki temu wiedzieliśmy w co gramy. Jak pracuje kamera, jaką mamy konwencję, estetykę. Było nam prościej się w tym poruszać. Chociaż były też wyzwania w związku z realizacją niektórych bardziej lub mniej hardkorowych scen.
To w takim razie muszę zapytać, z realizacją których scen było najciężej?
Najbardziej zapadła mi w pamięć realizacja scen u dyrektora Bogusiaka, czyli odcinek szósty. Nie chcę spoilerować, ale to było mocne doświadczenie. Rozmawiałam wcześniej z Malcolmem i mówił, że część dialogu była wypracowywanych na planie w porozumieniu z Wami, aktorami.
Czy ty miałeś takie momenty, że myślałeś sobie, że moja postać powinna powiedzieć coś inaczej?
Tak, ale to jest standardem na wielu planach. Nawet jeśli scenariusz jest dobry w punkcie wyjścia, to zderza się z rzeczywistością na planie. Kiedy go czytasz, wyobrażasz sobie pewne sytuacje i pewnych ludzi, a potem widzisz inną scenografię, innych ludzi, inna jest dyspozycja każdego dnia i inaczej te słowa się czytają, więc to zawsze jest mały freestyle. Są oczywiście despoci filmowi, którzy nie pozwalają przesunąć przecinka w zdaniu, ale to jest ich wybór i droga do budowania opowieści. My obraliśmy inną.
Rozmawiałam z Malcolmem o tym, że właściwie Stomil jest w tym serialu człowiekiem sukcesu. Większym w sumie niż Malcolm, ponieważ udaje mu się zazwyczaj, nawet nieświadomie, osiągnąć to, co by chciał. Jak Ty go postrzegasz?
Zgodzę się z Tobą, jest człowiekiem sukcesu. Nie załamuje się i na przekór wszystkiemu prze do przodu. Stomil w swojej beztrosce po prostu nie czuje lęku przed działaniem i robi to, co mu przychodzi do głowy.
W pewnym momencie Stomil mówi, że w trakcie praktyk w ciągu dwóch dni nauczył się więcej niż w ciągu trzech lat studiów. Nie swoich studiów co prawda. Czy ty też uważasz, że lepsza jest praktyka niż studia? Czy studia aktorskie są potrzebne, żeby się przygotować do zawodu czy lepiej od razu po prostu zacząć występować?
Ja mam taką wadozaletę, że kiepsko mi przychodzi nauka w zapamiętywanie, ale świetnie nauka w robienie. Jestem zwolennikiem nauki poprzez praktykę, a studia aktorskie mają tą specyfikę, że bardziej niż uczelnia wyższa, jest to szkoła zawodowa. Tam cały czas uczysz się przez praktykę. Mam poczucie, że główne źródło mojej edukacji to były spotkania z kolegami w salkach, z młodymi reżyserami z wydziału reżyserii, robienie jakichś etiud po nocach, egzaminy. Myśmy bez przerwy byli na scenie po prostu, a to, że ktoś w książce napisał, że aktorstwo to jest to albo tamto – jakie to ma znaczenie? I tak zweryfikuje się to w momencie, kiedy staniesz na scenie albo przed kamerą.
„Emigracja” przyniosła Ci rozpoznawalność, ale wystąpiłeś również w innym popularnym serialu komediowym, czyli „1670”. Czy to prawda, że zrezygnowałeś dla drugiego sezonu „Edukacji” z drugiego sezonu „1670”?
Nie, choć faktycznie nie pojawię się w drugim sezonie „1670”. Produkcje były kręcone na zakładkę, nie udało im się wypracować kompromisu, co do mojego skromnego kalendarza i zostałem zastąpiony innym aktorem.
Jest materiał na kontynuację „Edukacji”, książka „Eskapada”, w której Stomil znacząco się zmieni.
Czytałeś książkę? Czy czekasz na ten trzeci sezon i masz nadzieję, żeby móc rozbudować swoją postać?
Czytałem i bardzo na to czekam. Wydaje mi się, że ten beztroski i wiecznie radosny, niewidzący rzeczywistości Stomil przekształca się w trzeciej części i wychodzą na wierzch rzeczy, które skrzętnie ukrywał w pierwszym i drugim sezonie. Bardzo na to liczę, bo będę mógł mu nadać trochę innego koloru.
Jeszcze na koniec zapytam, w jakich projektach możemy Cię zobaczyć w najbliższych miesiącach?
Nie chciałbym czegoś pominąć – wydaje mi się, że wciąż w kinie można zobaczyć „Innego końca nie będzie”. Znakomity film Moniki Majorek, jej debiut fabularny z Mają Pankiewicz w roli głównej. Świetnie napisany, świetnie poprowadzony, świetnie zagrany, zachęcam. Wprawdzie gram rolę epizodyczną, ale z radością wziąłem w nim udział. Na horyzoncie jest też „LARP” w reżyserii Kordiana Kądzieli, w którym miałem skromny udział. Nie wiem, czy ukaże się w tym roku, ale szykuje się też mocny debiutancki film „Capo” Roberta Kwilmana.
Może jeszcze „Zatoka Szpiegów”?
Tak, jest jeszcze drugi sezon „Zatoki Szpiegów” na TVP.
A czy warto obejrzeć „Edukację”? Zapraszamy do naszej recenzji.
Marta Rogacewicz